Jaka szalona alchemia może przekształcić najgorszy film wszechczasów w złote dzieło zdumiewającego geniusza? Kiedy nazywa się go kultowym klasykiem, oczywiście! Witamy w kinowym wszechświecie drugiego nadejścia, gdzie Return Of The Killer Tomatoes! jest czczony jak Citizen Kane, a offbeat, experimental, queer, schlocky, wadliwy i downright dziwny jest czczony.
Jednak wyczuwanie prawdziwej klasyki z innego "złego" lub źle ocenionego filmu (hallo Cats! Choć dajcie czas...) jest trudniejsze niż mogłoby się wydawać, nawet dla ekspertów, jak się okazało, gdy wyruszyliśmy na kompilację nowego kanonu kultu. Za każdym razem, gdy myślisz o 'kulcie' i o tym, co on oznacza, zawsze jest wyjątek od reguły" przyznaje Michael Blyth, który wraz z festiwalem LGBTQ+ BFI Flare programuje coroczny wątek "Kult" na festiwalu BFI w Londynie. Rocky Horror Picture Show (1975) to dla niego kultowy, klasyczny projekt. "Kiedy został wydany, nie odniósł sukcesu krytycznego ani komercyjnego, a mimo to znalazł publiczność, która tak bardzo się w nim zakochała, że zebrali się, by stworzyć ten słynny związek, w którym mogliby przebrać się i zacytować oraz stworzyć z tego filmu całą subkulturę, która w przeciwnym razie zostałaby zagubiona lub zapomniana".
Byłem jednym z takich celebrytów. W wieku 15 lat wiśnia z mojego Rocky Horror Picture Show na żywo z udziałem publiczności na nocnym pokazie w Londynie. Tutaj skierowałem mojego wewnętrznego transseksualistę transylwańskiego, ubranego w siatki na ryby, zapożyczony frak i uzbrojonego w pistolet na wodę (by w kluczowym momencie symulować deszcz), i skandowałem wraz z nim do wcześniej ustalonych odpowiedzi, których z oddaniem nauczyłem się z taśmy kasetowej do butów. Było to jedno z najbardziej radosnych filmowych doświadczeń w moim życiu. Ponieważ jednak lata mijają, a Rocky Horror wchłania się w główny nurt, zastanawiasz się, czy nawet ten ostateczny "kultowy" film można jeszcze uczciwie zaklasyfikować jako jeden.
"Musimy uważać, by nie nadużywać słowa "kult", by nie straciło ono całego znaczenia", zgadza się Blyth. "Niektórzy mówią, że Gwiezdne Wojny są filmem 'kultowym', ponieważ ma tak rozwinięty fandom i subkulturę, ale myślę, że 'kult' powinien zasadniczo istnieć w oryginalny sposób, w jaki go rozumiemy - jako celebracja kultury niskiego szczebla, opartej na idei obozu i ironii, transgresji i przewrotu". I choć wszechświat Gwiezdnych Wojen może kryć w sobie wiele cudów, to jednak brakuje cheerleaderek zombie czy otyłych transwestytów jedzących prawdziwą psią kupę na Gwiazdkę Śmierci (chyba że przegapiłem to w dodatkach Blu-Ray).
Namiętne śledzenie
Więc gdzie leży 'oryginalne' znaczenie? Amerykański pisarz filmowy, Danny Peary, rzekomo po raz pierwszy nadał temu terminowi walutę w swojej książce "Cult Movies" z 1980 roku. Peary wybrał w niej 100 filmów z filmu Andy'ego Warhola "Zły do czarodzieja z Oz", które "wzbudziły w kinematografach płomienną pasję, istniejącą długo po ich pierwszych wydaniach". W tym alternatywnym kanonie filmowym znalazły się takie światowe propozycje jak El Topo, chilijski reżyser Alejandro Jodorowsky'ego, halucynogenny head-trip "Kwasowego Zachodu" i niegrzeczny francuski softcore klasyczny Emmanuelle. Mimo to, termin "kultowy film" był w dużej mierze "rzeczą amerykańską" według historyczki filmowej Jane Giles, autorki Scala Cinema 1978-1993.
Giles dołączył do The Scala jako programista w 1988 roku. Wzorowany na kinach o północy Nowego Jorku i LA oraz teatrach queer w San Francisco, The Scala była legendarnym londyńskim kinem repertuarowym, które autor książki "Pope of Trash" John Waters określił niegdyś jako "country club dla przestępców i szaleńców oraz ludzi, którzy byli na haju... co jest dobrym sposobem na oglądanie filmów". Prawie każdy wyświetlany film The Scala, w tym jeden z osobistych faworytów Gilesa, hardkorowy horror/komedia z 1975 roku o nazwie Thundercrack! (wciąż zakazany w Wielkiej Brytanii), można by zapewne nazwać "kultowym" klasykiem, ale w zasadzie wtedy jeszcze nie był. Według Gilesa: "Nawet kiedy wyszliśmy z Withnail i ja, co było definicją czegoś, co stało się filmem kultowym, nie było tak nazywane."
Dla Giles i jej kolegów akolitów, definicja prawdziwego filmu kultowego była taka, która musiała zostać odkryta i która spodobałaby się krzyżującym się tęczowym plemionom gejów, punków, rockabillów i gotów w Scali. Uważa ona, że dużą część tego, co uczyniło z Withnail And I a cult, było to, że miał on zepsute wydanie teatralne, co oznacza, że pomimo garstki błyszczących krytycznych recenzji, mało kto mógł zobaczyć ten film - to jest epoka przed-video. "Kiedyś był to jeden z punktów odniesienia - że jeśli coś jest trudne do wytropienia, to z definicji jest to film kultowy" - mówi Giles. Nawiązuje do książki Ali'ego Catteralla o brytyjskich filmach kultowych, "Your Face Here", w której twierdzi, że dopiero w latach 90. i na początku lat 90. marketerzy uznali, że "kult" jest fajnym słowem i zaczęli uderzać w wszystko, co nie było całkowicie mainstreamowe - do tego stopnia, że stało się to bez znaczenia.
Zmieniające się znaczenie
Więc w 2020 roku, kiedy Netflix wręczy ci "klasykę kultu" na talerzu z algorytmem, czy dni chwały kultowych filmów już minęły? "Myślę, że ta definicja naprawdę się zmieniła", mówi Giles.
"Dla mnie, kultowe filmy są tymi, które są tak jakby nie na miejscu", mówi wschodzący irański reżyser Babak Anvari. "Nigdzie nie możesz do nich pasować." Co więcej, każda definicja jest zależna od lokalizacji. Zwraca on uwagę, że dorastając w Iranie, prawie każdy film zachodni byłby uważany za "kult", ponieważ większość z nich została zakazana. "Mieliśmy tych dealerów wideo, którzy przychodzili do twoich drzwi z teczką pełną kaset - to było coś w rodzaju zakupu nielegalnej substancji! Więc prawie każdy film, który oglądałem w latach 80-tych i 90-tych miał ten kultowy charakter, nawet filmy mainstreamowe, jak Titanic." Ciekawe jest to, że gdzieś w irańskiej piwnicy mogła być podziemna noc klubu Titanic z lat 90. pełna drag queen Kate Winslets.
Debiut fabularny Anvari, Under The Shadow (2016), psychologiczny horror, którego akcja rozgrywa się w Iranie w latach osiemdziesiątych, ma charakter kultowy, nawet jeśli jest zbyt krytycznie oceniany, by być prawdziwym "kultowym" zjawiskiem. Mark Kermode wymienił go ostatnio jako jeden z dziesięciu swoich najlepszych filmów ostatniej dekady. Czy jako twórca filmowy Anvari wyruszył lub chciałby zrobić kultowy film? "Gdyby moje filmy zostały uznane za 'kultowe', to byłaby to odznaka honoru!" deklaruje. "Jako student filmowy, to były te filmy, które naprawdę mnie podnieciły. Ale żeby zrobić film kultowy celowo? Nie sądzę, żeby to było możliwe."
On ma rację. Studia mogą próbować sprzedawać filmy jako "kultowe", ale nie można go wyprodukować. Bo w przeciwieństwie do gatunku, kultowy klasyk nie jest definiowany przez treść dzieła, ale przez jego publiczność (czy to tylko oddany kult trzech). Opracowując własne kryteria, wzięliśmy pod uwagę wszystkie te sprzeczne rady. W naszym cyklu znajdą się te filmy, które były kasowe lub krytyczne porażki, które miały inne życie niż ich indywidualne wydanie.
A to, co dodaje otuchy, szczególnie biorąc pod uwagę, że jest to napisane w czasie blokady, to fakt, że życie kultowe jest chwalebnie wspólnotowe. Jak kończy Blyth: "Kultowe kino ma taki sposób na zbliżanie ludzi." Jednym z jego najsłynniejszych wspomnień jako programisty była wyprzedażowa projekcja filmu "Toksyczny mściciel" Troma z 1984 roku. "Była taka wspólna elektryczność radości". Ludzie, którzy oglądali to w domu samotnie, czując się jak jedyni, którzy mogli naprawdę pokochać The Toxic Avenger, ale nie - tutaj są w pokoju pełnym ludzi, którzy również podzielają tę dziwną, perwersyjną miłość do filmu, który jest powszechnie uważany za śmieci. Kocham to, że jest w tym coś dziwnie mocnego." Niech żyje kultowe kino!